Czy kobiety wychowujące samodzielnie, w pojedynkę swoje pociechy są skazane na porażkę życiową? Wybaczcie, ale gówno prawda.
To czy uważamy się za osoby samotne czy samodzielne zależy tylko od nas samych. Ale opiszę Wam dlaczego tak jest. Kobiety z natury to według mężczyzn słaba płeć, która bez nich nie da sobie rady. Nic bardziej mylnego. Do tego postu natchnął mnie mój znajomy z pracy, który w pewnym momencie zawołał mnie i powiedział,
- Wiesz co? podziwiam Cię, i mówię to jako facet. Masz tyle samo lat co ja, masz chore dziecko, pracę, obowiązki domowe i umiesz to wszystko ogarnąć do kupy i codziennie widzę Cię uśmiechniętą. Jak ty to robisz ?
Co na to odpowiedziałam ? Że to zależy od podejścia do życia. Trzeba w każdej jego dziedzinie znaleźć pozytywy. Załamywanie się nic nie da, a płacz w poduszkę wyciska z nas szczęście.
Trzeba brać życie za rogi i ujeżdżać je niczym mechanicznego byka tak aby nie spaść. Bo jeśli spadniesz to się załamiesz.
Jak ja sobie daje radę ? Daje bo muszę i chcę a nie bo muszę a nie potrafię. Zycie nie rozpieszcza i wyśmieje tego który powie ze nie znam się na nim. Bo każdy ma jakiś bagaż doświadczeń, sa nimi też zdrady, rozterki, rozwody, choroby. A ja jako świadoma 25 latka mogę powiedzieć Że czas wywrócił moje życie do góry nogami, nie dlatego ze mam dziecko, bo fakt jest taki ze bardzo je kocham, ale ze byłam w nieodpowiednim związku z którego mój szkrab się zrodził, ze zachorował mi poważnie. I powiedzcie mi teraz która młoda osoba nie zna się na życiu? Wiem co to znaczy schudnąć 5 kg w nerwach, wiem jak to jest być zastraszoną, jak to jest walczyć o prawdę, aczkolwiek nie będę przytaczać sytuacji życiowej w której byłam.
Mogę śmiało powiedzieć ze mam dwie osoby w sobie, mamę i tatę. Mamę - która przytuli,nakarmi, pójdzie do lekarza, posprząta, ugotuje, przyklei plasterek na ranę, mamę która pocałuje, pocieszy i która ma oczy do o koła głowy. I jestem również tatą, z którym mój syn podrażni psa kopiąc mu piłkę, z którym powariuje, tatę który weźmie na ręce, pogra w piłkę nożna i pozbiera kasztany i szyszki w lesie. Potrafię wczuć się w odpowiednie sytuacje których mój syn wymaga. Nigdy niczego mu nie braknie, postaram się o to z całych sił. Potrafię tak zorganizować czas aby po przedszkolu zrobił ćwiczenia rozciągające, oddechowe i jeszcze miał czas na przyjemności. Jeśli się chce to może się dużo. Jeśli masz w sobie siłę i przy sobie osobę która Cię wspiera, życie nabiera sensu a najdrobniejsza kobieta staje się pozytywnym potworem mającym niezliczone pokłady siły i energii że góry by mogła przenosić.
To nie prawda że dziecko bez ojca wyrośnie na maminsynka któremu trzeba będzie wszystko podkładać pod nos! jestem dobrej myśli i głęboko wierzę że gdy znajdą lek mój syn, a przynajmniej tak go wychowam, będzie samodzielnym mężczyzną który nie będzie latał za mamusią z każdą pierdółką, i będzie podejmować każde decyzje ze swoją przyszła żoną. Prawdą również jest to że nie zawsze tata daje dobry przykład.
Moją mocną stroną jest to, że robię to co uważam bez patrzenia na to co mówią inni, bo wiem Że robię wszystko to na co może pozwolić sobie kobieta która ma dziecko. Nie daję satysfakcji ludziom nie wartych mojego czasu i uwagi, którzy patrzą tylko żeby Ci się jak najgorzej powodziło. Nauczyłam się nie ufać ludziom którzy kłamią, są obłudni, fałszywi i nie obchodzi ich dobro innych, patrzą tylko jak podłożyć nogę, aby druga osoba wywinęła orła.
Uwierzcie, kobiety to silne stworzenia i nie dadzą za wygraną szczególnie jeśli to dotyczy ich dziecka, a przede wszystkim jego dobra.
I wiecie co? wiem że mój syn docenia to co mu daję - wystarczy mi z jego słów "Kocham Cię mamo".
Mam prawo jazdy, pracuje jako ślusarz, mam uprawnienia na żurawie przystankowe, skoczyłam na Bungee, wniosłam mojego syna na rękach na Śnieżkę i ty mi powiesz ze jestem słaba? Odpuść sobie i zmień obiekt bo słabo na tym wychodzisz. A jeśli jesteś hardcore to chodź, pokaże Ci jak szlifuję i tnę piłą, tylko nie podchodzić blisko bo stracisz paluszki i nie będziesz miał kogo nimi wytykać ;-)
<3 <3 <3
Wszystko prawda, ale jest też gówno prawda, zupełnie inna. Ja zastałem sam z 3 letnią córką chorą na dystrofię, żona zmarła. Pomimo że myślałem że daje radę, dzień zawsze był za krótki, na rehabilitacje, na prace, na dom, na zabawę na wszystko, człowiek potrzebuje też odrobinę czasu dla siebie, nie wspomnę o śnie.... choroba dzieciaka to wielkie poświęcenie ale nie można się temu oddać w 100% bo się człowiek wykończy. Ponownie mam żonę i widzę co to życie we dwoje, widzę ile to znaczy dla dziecka i dla mnie. Szacunek dla Ciebie że dajesz radę, jednak mimo wszystko życzę ci abyś poznała jakim "komfortem" jest życie w pełnej rodzinie (niezależnie od płci:-)i preferencji ). Piszę w "" co byś mnie nie oceniła jako próżniaka. Pamiętaj też że niezliczone pokłady siły i energii to utopia.... szczególnie przy dystrofii. p.s. też wniosłem córkę na Śnieżkę !!!
OdpowiedzUsuńJesteś super tatą :-) pozdrawiam Cię serdecznie i życzę wytrwałości !:) i dziękuję za dobre życzenia.
OdpowiedzUsuń